Pierwszy nasz chłodnik i pewnie ostatni, bo M. stwierdził, że nie rozumie idei zimnej zupy. Ja spróbowałam i nawet polubiłam, a dziewczyny z mojej pracy - pełnoetatowe testerki, też potwierdziły: dobra.
- 2 łyżki masła
- 1 cebula
- 2 pęczki botwinki (jeśli mają małe bulwy to dodatkowo 2 buraki)
- 1 pęczek rzodkiewki
- 1 pęczek koperku
- 1 pęczek szczypiorku
- 200 g ogórków gruntowych
- 0,5 l jogurtu naturalnego
- 0,5 l zsiadłego mleka
- sól i pieprz
- ew. jajka kurze lub przepiórcze
Wykonanie:
Całą zieleninę dokładnie umyć i osuszyć.
Cebulę pokroić w kosteczkę. Młode buraczki obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Łodygi posiekać na 0,5 cm kawałeczki, liście drobno zsiekać.
W dużym garnku roztopić masło i zeszkilić na nim cebulę. Następnie dodać starte buraki i podsmażać pół minuty. Dosypać łodygi i pół minuty mieszać. Na końcu wsypać posiekane liście. Dusimy kilkanaście sekund, aby botwinka nie straciła koloru.
Całość zalać zimną wodą, aby woda zakryła botwinkę. Doprowadzamy wodę do wrzenia i odstawiamy do ostygnięcia (w upały można ostudzić zupę, wstawiając garnek do zimnej kąpieli wodnej).
Szczypiorek i koperek drobno pokroić, ogórki zetrzeć na tarce, rzodkiewkę pokroić na półokręgi. Dodać warzywa do ostudzonej zupy. Wlać zsiadłe mleko i jogurt. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
aż ślinka cieknie, jak się na niego patrzy:)
OdpowiedzUsuń